wasp91zg prowadzi tutaj blog rowerowy

Keep calm & ciśnij watów

Wpisy archiwalne w kategorii

XCO

Dystans całkowity:688.76 km (w terenie 681.84 km; 99.00%)
Czas w ruchu:35:38
Średnia prędkość:19.33 km/h
Maksymalna prędkość:68.40 km/h
Suma podjazdów:6703 m
Maks. tętno maksymalne:192 (96 %)
Maks. tętno średnie:184 (96 %)
Suma kalorii:34440 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:28.70 km i 1h 29m
Więcej statystyk

Nowy sezon, a wraz z nim nowe wyzwania

Wtorek, 10 marca 2015 | dodano: 10.03.2015

Minionej niedzieli odbyło się ostatnie przedsezonowe teamowe spotkanie, które miało na celu dogranie ostatnich szczegółów dla całej ekipy w odniesieniu do nadchodzącego wielkimi krokami sezonu. Potwierdziła się spora część wcześniejszych ustaleń i wiem już jak ten rok będzie wyglądał oraz jakie starty mnie czekają.
Po przedsezonowych rozmowach z managerem grupy, doszliśmy do wniosku iż w tym roku skupię się na startach w wyścigach XCM. Złożyło się na to kilka wewnątrz teamowych kwestii, jak również moje możliwości i wnioski wyciągnięte z zeszłorocznych startów. Jednak kwintesencji kolarstwa górskiego, jakim jest XCO, nie odpuszczę i na kilku imprezach tego typu również się pojawię. W tym na krajowym czempionacie w Sławnie. Kalendarz na ten rok jest więc wyraźnie ukierunkowany na konkretne starty, ale niemniej ambitny. Same daty i miejsca gdzie będę w tym roku stawał na starcie są następujące:

  • 29.03.2015 - Mitteldeutschlandcup MDC-XC - Bautzen[Niemcy]
  • 19.04.2015 - Puchar Polski XCM (Maratony Kresowe) - Michałowo
  • 03.05.2015 - Puchar Polski XCM (Gogol MTB) - Połczyn Zdrój
  • 17.05.2015 - Puchar Polski XCM (Cyklokarpaty) - Kluszkowce
  • 23.05.2015 - Bike Maraton - Wałbrzych
  • 29-31.05.2015 - Akademickie Mistrzostwa Polski MTB XC - Jelenia Góra
  • 07.06.2015 - Puchar Polski MTB XCO (Górale na Start) - Boguszów Gorce
  • 13.06.2015 - Bike Maraton - Wisła
  • 21.06.2015 - Puchar Polski XCM (Bike Maraton) - Jelenia Góra
  • 11.07.2015 - Bike Maraton - Szklarska Poręba
  • 16-19.07.2015 - Mistrzostwa Polski MTB XCO - Sławno
  • 25.07.2015 - Puchar Polski XCM (Bike Maraton) - Bielawa
  • 09.08.2015 - Puchar Polski MTB XCO - Tuchów
  • 14-16.08.2015 - Horal Tour - Svit[Słowacja]
  • 22.08.2015 - Bike Maraton - Myślenice
  • 06.09.2015 - Puchar Polski XCM (Mazovia) - Olsztyn
  • 13.09.2015 - Puchar Polski XCM (GP Kaczmarek Electric) - Wolsztyn
  • 20.09.2015 - Mistrzostwa Polski w maratonie MTB - Obiszów
  • 03.10.2015 - Puchar Polski XCM (Skandia Maraton Lang Team) - Kwidzyn

Oczywiście mogą pojawić się pewne zmiany, ale będzie to raczej kosmetyka podyktowana zmianą terminu imprezy(co już miewało miejsce w latach ubiegłych), albo zmiana lub rezygnacja z imprezy przez jakieś zdarzenie losowe. Mogą również pojawić się jakieś dodatkowe starty, gdy nadarzy się taka okazja. Pewne są natomiast starty pucharowe, zwłaszcza w Pucharze Polski XCM, które będą dla mnie priorytetem zaraz po Akademickich Mistrzostwach Polski i Mistrzostwach Polski XCO i na te imprezy będzie położony największy nacisk. Ale również będę chciał powalczyć o indywidualną lokatę w klasyfikacji generalnej Bike Maraton i stanowić mocny punkt w teamie w walce o obronę zeszłorocznego pierwszego miejsca w klasyfikacji drużynowej.
Karty zostały rozdane i już w tym miesiącu czeka mnie pierwsze wyścigowe przetarcie, a za parę tygodni wyścigowa karuzela zacznie się na nowo kręcić. Jak to będzie wyglądało i co z tego wyjdzie? Okaże się w swoim czasie. Póki co forma jest wciąż szlifowana. Choć ostatnie testy pozwalają być dobrej myśli, ponieważ jestem w lepszej dyspozycji jak byłem w tym samym czasie rok temu. Przyznam szczerze, że nie mogę się już tego wszystkiego doczekać! :)


Kategoria mniej rowerowo, XCM, XCO, zawody

Coś się kończy, coś zaczyna... ;)

Środa, 31 grudnia 2014 | dodano: 31.12.2014

Jak co roku nadchodzi ten moment, kiedy zrywamy ostatnią kartkę z kalendarza i otwieramy nowy, czysty, niosący ze sobą pewną niewiadomą. Minionego roku niestety nie pożegnałem rowerowo, bo pewnych obowiązków nie można przeskoczyć. Ale na pewno ten nadchodzący powitam już we właściwy sposób. Bo jak tu 1.01.15 nie wykręcić 101,15km ;)

Niemniej co do samego roku 2014, był to chyba pierwszy tak intensywny sportowo rok, w całości przejechany z niesamowitymi i pozytywnie zakręconymi ludźmi! I wydaje mi się, że również pełen sukcesów. Może nie było spektakularnych wygranych, czy stałych wizyt na podiach. I jak to w tym sporcie bywa, zdarzyły się również gorsze momenty i rozczarowania. Jednak krok po korku realizowałem, to co chciałem, co miałem założone. Oczywiście nie osiągnąłbym tego, gdyby nie wsparcie drużyny, sponsorów, menagera i trenera. Także wszystko co się na to złożyło było dla mnie nowością i nigdy przedtem nie miałem okazji do jazdy i uprawiania kolarstwa w tak profesjonalnej odsłonie. Oraz wiele sił i motywacji czerpałem z wsparcia najbliższych i tych ciut mniej bliższych ;)

Co do nadchodzącego roku 2015… Będzie wiele nowego i będzie się działo na pewno. Choć wiem, że czekające wyzwania nie będą dotyczyć tylko roweru i startów. Cóż, nikt nie mówił że będzie lekko ;) Wyciągając wnioski z tego wszystkiego co już było, wiem co należy poprawić i na czym się skupić. Motywacja do działania jest i wiem, że będę dokładać wszelkich starań, aby w nadchodzącym sezonie nie zawieść na żadnym z pól.

Jeszcze raz dziękuję za wsparcie otrzymane minionego sezonu! Gorąco dziękuję za Wasz doping, który niejednokrotnie pomagał pokonać siebie! Pragnę tym samym życzyć wszystkim Wam i każdemu z osobna szczęścia w nowym roku ;) Żeby noga podawała i do zobaczenia na starcie! ;)


Kategoria 4fun, mniej rowerowo, sprzęt, trening, XCM, XCO, zawody

Jak wygląda sezon, gdyby spojrzeć na niego jako na same liczby?

Piątek, 31 października 2014 | dodano: 31.10.2014


Zgodnie z zapowiedzą, chciałbym podzielić się kilkoma liczbami odnośnie tego jak wyglądał mój sezon w 2014 roku.
No to lecimy ;)


336 dni – ilość dni od rozpoczęcia przygotowań(11.11.2013) do ostatniego wyścigu(05.10.2014)

24817min – tyle czasu spędziłem na treningach i wyścigach

10483,2km – taki dystans pokonałem w poziomie

82501m – tyle pokonałem w górę

Na te liczby złożyło się:
215 – liczba jednostek treningowych, w tym:
  • 107 – treningi na rowerze szosowym
  • 55 – treningi na rowerze górskim
  • 23 – treningi na trenażerze(z konieczności)
  • 12 – treningów biegowych
  • 11 – treningów na siłowni
  • 7 – treningów na basenie
9011,4km – dystans pokonany na treningach

20978min – czas spędzony na treningu(nie wliczając w to regeneracji, która jest istotnym elementem treningu)

51055m – liczba pokonanych pionów w sezonie 2014

26 – dni startowe

3839min – czas jazdy podczas wszystkich startów

1471,8km – liczba kilometrów wszystkich startów

31446m – liczba pionów zaserwowana przez organizatorów wyścigów

22 – wyścigi przejechane i ukończone w sezonie 2014, w tym:
  • 10 – wyścigi XCO
  • 11 – wyścigi XCM
  • 1 – wyścig etapowy
6 – wyścigi za granicą

0 – ilość wyścigów nieukończonych/z których się wycofałem

4 – liczba startów z wstępnie planowanych, w których nie wystartowałem z różnych powodów

3 z 4 – zrealizowane założenia treningowe na sezon 2014

3 z 4 – zrealizowane założenia startowe na sezon 2014

10 – rozrobionych puszek 700g koncentratu napoju izotonicznego

1 – puszka z napojem regeneracyjnym

72 – żele wysokoenergetyczne z kofeiną

15 – fiolek z magnezem

6 – fiolek z kofeiną

5 – batoników wysoko energetycznych

7 – batonów białkowych po/przed startowych

1 – komplet opon do treningów w terenie

3 – opony zużyte podczas startów

2 – komplety klocków do hamulców tarczowych na oba koła

1 – komplet opon do treningu na rower szosowy

2 – buteleczki z oliwą do łańcucha(1x suche warunki, 1x wilgotne warunki)

2 – tubki smaru do łożysk

2 – zestawy linek do przerzutek

3 – liczba połamanych koszyczków na biodny

1 – skrzywiony hak przerzutki

0 – kapci podczas wyścigów :)

Ponadto olbrzymie liczby opakowań makaronu, woreczków z kaszą, nabiału, wody i innych napojów przed/po wyścigu oraz wszelkiej maści owoców i warzyw.

Same wyścigi wyglądały tak:



Wszystko kiedyś się kończy i tak właśnie mój miesięczny urlop rowerowy dobiega końca. Pora zakasać rękawy i wziąć się do roboty z przygotowaniami do nadchodzącego sezonu, aby w przyszłym roku jeszcze podnieść swój poziom.


Kategoria basen, running, trenażer, trening, XCM, XCO, zawody

Świeradów-Zdrój i Zabrze - ostatnie areny zmagań sezonu 2014

  • DST 96.30km
  • Teren 95.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 19.26km/h
  • VMAX 68.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 175( 92%)
  • HRavg 184( 96%)
  • Kalorie 3892kcal
  • Podjazdy 2626m
  • Sprzęt Lady in Red
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 października 2014 | dodano: 07.10.2014


Ostatnia edycja Bike Maratonu, jak również mój przedostatni start sezonu miały miejsce w Świeradowie Zdrój. Nastawienie bojowe, choć w nogach już nie było świeżości, do tego pogoda idealna na ściganie i można powiedzieć, że trasa już znana(zmyślne połączenie 2. i 4. etapu z Bike Adventure). Wiedząc co się kryje za profilem dystansu giga(73km i 2200m w pionie), od początku jechałem z głową, pamiętając na jakie podjazdy warto zachować więcej sił. Od startu nie poszło najlepiej. Nogi jakby twarde, ale nie było tragicznie. Grupa szybko się rozciągnęła i czoło było poza moim zasięgiem. Na pierwszym asfaltowym odcinku do góry, musiałem mocno się zagiąć żeby rywalizacja o przyzwoite miejsca nie odjechała beze mnie. Z kilometra na kilometr twarde nogi zaczęły odpuszczać i jechało mi się coraz lepiej. Równo, swoje. Pilnując kadencji i oddechu, dbając o jedzenie i picie. Podręcznikowa jazda tym co się ma na koniec sezonu. Początkowo jechałem na czele małej grupki, z której do wjazdu na szybkie szutry w dół pozostał jeden zawodnik. Chwilę później doszła nas spora grupa z Bartkiem i Piotrem z teamu, chwilę zanim rozpoczęły się kolejne podjazdy, gdzie znów dyktowałem tempo aż do podjazdu na wysoki kamień. Tam przydały się siły zaoszczędzone we wcześniejszej fazie ścigania, kiedy na przekór kilku zawodnikom z pierwszej grupki nie chciałem na siłę dochodzić do grupy, którą i tak po drodze „wchłonęliśmy”. Po rozpoczęciu podjazdu na wysoki kamień trochę podkręciłem tempo i na szczycie po grupie już nie było śladu, został Bartek kilka metrów za mną. Do blisko 50km jechaliśmy we dwójkę. Później chwila jazdy samemu i dyktowania sobie tempa, do momentu kiedy między tylny trójkąt a koło wszedł kij z leśnej przecinki. Po uporaniu się z niespodzianką jazda dalej i po kilku metrach znów niespodzianka, zaciągnięty łańcuch z przodu. Ponowne zejście z roweru i chwilę później jazda dalej, teraz już z dwójką zawodników do samego końca nawiązując współpracę na ostatnich szutrowych podjazdach. Ostatecznie kończąc zmagania na 7. miejscu OPEN i 4. w kategorii M2! Tym samym odnotowałem swój najlepszy występ na Bike Maraton’ie od kiedy startuję!


Nie będę ukrywać, że było to bardzo miłe zakończenie, bo po całym sezonie mogłem wreszcie wyjść na upragnione podium. Szerokie, bo szerokie, ale zawsze lepsze to niż otarcie o nie jak na wszystkich poprzednich wyścigach. Do tego z chłopakami ponownie zaznaczyliśmy swoją dominację wygrywając wśród drużyn open!
Po wszystkim odbyły się dekoracje klasyfikacji generalnych. Tu w kategorii wiekowej na dystansie GIGA uplasowałem się na 6. miejscu. Co uważam za sukces, bo znalazłem się wśród nie lada wycinaków :) Równie ważne co indywidualne miejsce, było zajęte miejsce wśród drużyn open. W tej klasyfikacji Mitutoyo DEMA PWR Team stanęła na zasłużonym i sumiennie wpracowanym najwyższym stopniu podium! Ponadto zdobyliśmy brąz w kategorii drużyn sport :)
 

Po tak owocnym zakończeniu części maratońskiej nie można było sobie pozwolić na nadmierne świętowanie. Choć nie mówię, że takiego nie było ;) Następnego dnia jechaliśmy na finałową edycję AZS MTB Cup w Zabrzu. Tym samym ostatni start i ostatnie sponiewieranie się na wyścigu XCO w sezonie. Wyjazd wcześnie rano i parę godzin w aucie. Na miejscu wszystko szybko się załatwiło, trasa znana, więc nie było też specjalnego parcia na wnikliwe jej objechanie. Rozpoczynając rozgrzewkę wiedziałem, że to nie mój dzień… Na siodełku nie mogłem usiedzieć, a pętla poprowadzona po względnie płaskim terenie z leśnymi wyrypkami, raczej nie nastrajała pozytywnie. Do tego w nogach nie było krzty sił… Mimo to chciałem dać z siebie co mogłem, żeby właściwie zamknąć rok. Przezornie na starcie ustawiłem się za Patrykiem i Grześkiem z teamu, bo wiedziałem że dysponują atomowym startem i łatwo będzie się przebić do przodu. Niestety szczęście nie dopisało Patrykowi i po komendzie startowej łańcuch odmówił mu współpracy. Zostałem z tyłu, a pierwsza część poprowadzona wąskim trawersem nie sprzyjała wyprzedzaniu. Chwila zachowawczej jazdy, szersza ścieżka i zaatakowałem. Szybko minąłem kilku(nastu?) zawodników i goniłem dalej.

Czoło z Grześkiem z drużyny było już dawno z przodu, ale odpadający od niego zawodnicy byli w zasięgu i sukcesywnie ich mijałem. Niestety odcinek poprowadzony wzdłuż zakładu produkcyjnego był tak rozmoczony, że o jeździe nie było mowy. Co okrążenie miotałem się przebiegając przez to bagienko, wybijając się z rytmu. Ale każdy miał takie same warunki. Na 3 z 9 okrążeń doszedłem do dwójki zawodników. Po jakimś czasie walczyłem już tylko z jednym z BSA, to ja odchodziłem albo on mi, robiąc przy tym niezliczoną ilość dubli. Ostatecznie na przedostatnim okrążeniu udało mi się skutecznie przeciwnikowi uciec. Samotnie pokonując ostatnie półtorej okrążenia wjechałem na metę. W późniejszym rozrachunku okazało się, że byłem 4 w Elicie i 3 w klasyfikacji AZS mężczyzn, do tego ponownie z chłopakami „ogoliliśmy” drużynówkę! :)


Jakby nie patrzeć, zakończenie sezonu było owocne i jestem z niego bardzo zadowolony. Jak z całego sezonu, który był dla mnie bardzo intensywny i sumiennie przepracowany. Jednak nie mógłbym wystartować we wszystkich tych wyścigach, gdyby nie wsparcie sponsorów i teamu. Bardzo chcę podziękować firmie Mitutoyo Polska, DEMA Bicycles, AMP Polska, Brubeck oraz firmie KTJ Kolor za okazaną pomoc oraz wsparcie sprzętowe. Teamowi i kierownictwu Mitutoyo DEMA PWR Team za okazanie zaufania, cierpliwość i danie możliwości startu we wszystkich istotnych imprezach oraz pomoc przy treningach i podczas sezonu. Nie zapominając o moim trenerze Grzegorzu, który łatwej przeprawy ze mną nie miał i sporo w tym jego zasługi, że w tym sezonie prezentowałem tak dobry poziom sportowy, o niebo lepszy od tego w z zeszłego roku.

Teraz pora na chwilę zasłużonego odpoczynku, moment zapomnienia w diecie i relaks oraz skupienia uwagi na sprawach bardziej doczesnych, jak chociażby uczelnia ;) Oby tylko jesień jak najdłużej była przychylna i pogoda sprzyjała jak największej liczbie coffee ride’ów oraz wypadów na górskie ścieżki :) Póki co, dziękuję wszystkim Wam za wsparcie, doping(ten pozytywny), ciepłe słowa oraz wiarę we mnie podczas tego sezonu!!!

A za czas jakiś postaram się o zbiorcze podsumowanie całego sezonu w liczbach i pewnie nie tylko ;)



Stay tuned! :D


Kategoria XCM, XCO, zawody

Bikelog reaktywacja, czyli Mistrzostwa Polski MTB okiem żółtodzioba

  • DST 23.80km
  • Teren 23.80km
  • Czas 01:37
  • VAVG 14.72km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 185( 92%)
  • HRavg 177( 88%)
  • Kalorie 1052kcal
  • Podjazdy 831m
  • Sprzęt Lady in Red
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 lipca 2014 | dodano: 25.07.2014

Dawno nie pojawiał się tu żaden wpis i rodzi się problem od czego zacząć. Tym bardziej, że opisywana impreza była dla mnie bardzo ważna i wiązałem z nią sporo nadziei. Także ciężko to wszystko w miarę składnie i treściwie opisać… Zwłaszcza po tak długiej przerwie i pisaniu krótkich komentarzy wyszedłem z wprawy i pewnie przejdę do skrajności tworząc tu coś przydługiego :P Ale i tak postaram się streścić kłębiące się myśli i zawrzeć to, co najważniejsze :P

Generalnie rzecz biorąc, moje mistrzostwa rozpoczęły się nieco inaczej, już w czwartek podczas wyścigu sztafet. Inaczej, ponieważ pierwszy raz odpowiedzialny byłem za drużynę i organizację. Jednak tylko tego dnia. Generalnie wszystko było spoko i do przejścia. Jednak nie tyle był problem z załatwianiem formalności, co jeszcze z przyszykowaniem roweru żeby cały skład mógł wystartować w sztafecie. Mianowicie miał miejsce smutny incydent w dniu sztafety i skradziono Basi rower( Klik żeby pomóc), także startowała na moim sprzęcie. A że jako jedyny korzystam w teamie z pedałów Look(wg mnie jedyne słuszne), to trzeba było skądś załatwić na ten wieczór jakieś shi(t)mano. Ale dało się sprawę załatwić i od Przemka udało się pożyczyć pedała. Jeszcze względnie dopasować pozycję i Basia zdążyła objechać pętlę, uff… Także ile mogłem, to pomogłem ekipie przed startem i mocno za nich trzymałem kciuki. Stresując się sztafetą chyba niewiele mniej jak sami uczestnicy ;) Trzeba przyznać, że Basia, Gregory, Damian i Patryk dali radę przywożąc 6 miejsce!

W piątek z rana ruszyliśmy na trasę, żeby sprawdzić co to będzie i choć trochę uniknąć upałów. De facto pętla w tej sesji treningowej została przejechana w całości tylko raz, ale dokładnie i powtarzając po kilka razy co trudniejsze elementy. Choć i tak „szalonego drwala” nie odważyłem się zjechać i postanowiłem pokonywać go z buta(bezpieczniej i szybciej wg mnie). Po południu ponownie pojechaliśmy na trasę, ale tym razem w tempie spacerowym z zamiarem przejechania dwóch kółek bez przerw, powtórek, w miarę płynnie ale lekko. Poranne obadanie trasy dało jakiś pogląd jakimi ścieżkami jechać i spokojnym tempem udało się dość składnie całość pokonać. Oczywiście poza najgorszym zjazdem, drwalem. O flow podczas jazdy mowy i tym razem nie było. Po krótkiej sesji szybkie ogarnięcie się i do Środy Wlkp. dopingować Gregorego na eliminatorach.
Same eliminatory były widowiskowe za sprawą pętli i przeszkód na niej. Ale jak zaczęło zmierzchać, to zrobiło się dość niebezpiecznie. Teammate pojechał co mógł, w granicach rozsądku i dotarł do 1/8 finału. Tracąc 1/4 finału o błysk szprychy. Ale walka była i udało mu się nie popsuć siebie w przeciwieństwie do kilku innych startujących.

Sobota, jak to zazwyczaj na dzień przed startem, wprowadzenie do wyścigu. Spokojne objechanie pętli i jedno kółko w tempie 90% tempa wyścigowego. Standardowa przepałka. Po takim kółku utwierdziłem się w tym, że lekko nie będzie. Trasa i warunki były wymagające. Tym bardziej mając świadomość, że na starcie trasa będzie jeszcze bardziej rozjeżdżona. Jak to zwykle, wyścig elity jest na końcu, więc i jest najciężej.
Do tego krótka pętla z Dominikiem z WAK(więcej o WAK) żeby pomóc mu z czymkolwiek niepewnym przed jego startem i na bazę oszczędzać nogi. No prawie oszczędzać, bo jeszcze trzeba było wrócić na trasę dopingować młodego wymiatacza ;) A ten pojechał świetny wyścig, dojeżdżając w ścisłej czołówce przegrywając o pół koła miejsce na podium. Niemniej WOW! J I jeszcze tego samego dnia etapowe zwycięstwo Rafała Majki na TdF! No generalnie ekstra! Chwilę po południu dotarła plota, że najgorszy zjazd jest zmieniany przez organizatorów i postanowiliśmy go sprawdzić. Faktycznie stał się bardziej przejezdny i na wieczornym krótkim treningu to sprawdziliśmy. Pokonany kilka razy okazał się już mniej szalony jak był wcześniejszy szalony drwal. Teraz pozostało tylko czekać na start.

Dzień sądu, niedziela i… Nieprzespana noc. Choć właściwie to przespana, tylko zasnąć było ciężko, sen też rwany i pobudka równo z kurczakami, duuużo za wcześnie… Cóż temperatury jak z tropików w nocy i nad ranem, potworna ilość owadów w nocy i śpiew ptaków od godziny 4 rano, nie sprzyjają(przynajmniej mi) w dobrym śnie. Ale mimo to wstałem wypoczęty, więc wszystko grało. Rozpoczęła się taka standardowa przedstartowa rutyna. No poza pomocą Damianowi podczas wyścigu juniorów na bufecie, ale wspierać swoich trza ;) Generalnie jedynymi zmartwieniami przed wyścigiem było doglądnięcie roweru, zjedzenie makaronu w odpowiedniej ilości i o odpowiedniej porze, przygotowanie ciuchów, ostatnie rozmowy o tym co i jak z pętlą z osobami, które już swój wyścig skończyły. Norma.
Sam start był przewidziany na godzinę 16:30. Od 16:00 zatem rozgrzewka, ale w tym wypadku lekka. Już od samego przebywania na dworze było się wystarczająco rozgrzanym. Temperatura odczuwalna oscylowała wtedy gdzieś między 30’C a 35’C… Wręcz idealna do ścigania :P Po 15min trzeba się było stawić w okolicy startu, bo rozpoczynało się ustawianie zawodników.

fot. Kris-mtbDo startu przystąpiło 61 osób i nikogo z przypadku. Każdy umie się ścigać, coś sobą reprezentuje i w wyścigu jak ten jedzie ile może. Niestety zostałem rozstawiony z numerem 51 i byłem wyczytany dopiero do 7 linii, praktycznie na samym końcu(linii było 8). Plan na wyścig był dość prosty. Przebić się możliwie wysoko na rozbiegówce, ale nie „zbombić” się nadmierną szarżą, następnie równo mocno swoim tempem. W końcu do przejechania było 5 ciężkich zarówno fizycznie jak i techniczne okrążeń oraz rozbiegówka(połowa kółka, bez jednej sekcji technicznych singli). Założenie na MP miałem od lutego i nie zmieniło się w nim nic. TOP30. Do tego doszło poboczne – nie dostać dubla i usłyszeć dzwonek oznajmiający wjazd na ostatnie okrążenie.

Na 3min do startu, już przy bramie startowej siedząc na górnej rurze spojrzałem na garmina. Tętno 124bpm… Nie dało się ukryć, był stres. Ale już po komunikacie 30sek do startu, wyciszyłem się i to odczuwalnie(tętno też diametralnie spadło). 15sek do startu, nie było w tym momencie już odwrotu, sprawdzenie przełożenia i wyczekiwanie na start. Teraz wszystko było w moich rękach, a właściwie nogach :P Padła komenda START i… Jak to łatwo przewidzieć, zwyczajowo na wyścigach XCO spartaczyłem start lądując na końcu stawki. No prawie, bo były za mną jeszcze dwie osoby… Także na pierwszym asfaltowym podjeździe poszedł ogień(z resztą jak u wszystkich) i cisnąc co sił odrobiłem kilka lokat, znajdując się za kolegą z teamu na szutrowej dojazdówce. Grupa nie rozciągnęła się wystarczająco na pierwszych metrach prowadzących szerokimi drogami i wjeżdżając w sekcję techniczną zrobił się armagedon. Było bieganie, jechanie, prawie jechanie, bieganie łączone z jechaniem, upadki, przepychanie się... A wszystko to w jednej wielkiej chmurze kurzu wzbitego spod kół/butów zawodników. Do tego zaliczyłem glebę, spadając z wąskiego trawersu lekko się obijając. Kończąc rozbiegówkę zrobiło się bardziej przejezdnie za sprawą kilku następujących po sobie sztywnych podjazdów.
"Kamienna rzeź" fot. Mateusz Pihulak Fotografiafot. Kris-mtb
Rozpoczynając pierwszą pętlę komentator dobił mnie informacją, że przejechałem jako 45 osoba, mając przed sobą paro osobową grupkę. No słabo, ale wyścig trwa i jeszcze sporo można nadrobić. Tego też się trzymałem i już przed pierwszym podjazdem dołączyłem do grupki. Tak też zaczęło się mijanie i starałem się gonić każdego w zasięgu wzroku, nie dając sobie chwili na odpoczynek i cały czas pamiętając o nawadnianiu, co tego dnia było dość istotne. Wyścig w takich warunkach szybko by się skończył, jakby się zapomniało o regularnym popijaniu. A były już przypadki omdleń na wcześniejszych wyścigach tego dnia. Tu bardzo pomógł kierownik ekipy, który zadbał o nas na podwójnym bufecie ogarniając naszą trójkę w pojedynkę i nie zabrakło ani bidonu, ani wody do polania, ani żela. Odwalił roboty za trzech!
Po pierwszym kółku urwaliśmy się z Grześkiem z grupki, w której jechaliśmy. Później byli mijani kolejni zawodnicy i Gregory też gdzieś został. Nie wiedziałem który jadę, jak wygląda sytuacja przed i za mną. Wyścig trwał. Każde okrążenie to kolejnych kilku wyprzedzonych zawodników. Ciągła koncentracja żeby pokonywać pętlę bez głupich błędów i maksymalne skupienie na trudnych zjazdach. Zwłaszcza na tych gdzie widziało się sporą liczbę kibiców(czyt. tam gdzie łatwo o widowiskową i bolesną glebę). A najwięcej ich zawsze było na drwalu, którego za każdym razem bez problemów pokonywałem(tu pewnie trochę zasługi jest w sprzęcie, który nie zawiódł, a duże koła na przeszkodach zrobiły robotę).
"Szalony drwal" fot. fotoabajfot. fotoabaj


Z każdym okrążeniem jechało mi się lepiej. Byłem zmęczony, ale na podjazdach pomagał doping osób zgromadzonych przy trasie i sił dodawała myśl o każdym miniętym zawodniku. A zwłaszcza tych, którzy objeżdżali mnie na wcześniejszych wyścigach. Niestety na 4 okrążeniu zaczęło mi się jechać już mniej pewnie. Powód był prosty. Na pierwszym sztywnym podjeździe czwartego okrążenia pod wierzę telewizyjną komentator wykrzyczał, że lider wyścigu, Marek Konwa, rozpoczął ostatnie okrążenie. A od startu do wierzy nie było tak daleko. Spiąłem się jak mogłem i kręciłem tyle watów ile miałem pod nogą. Niestety nie wystarczyło to, aby usłyszeć dzwonek oznajmiający wjazd na ostatnie kółko. Zabrakło z 200m i dubla dostałem zaraz po ostatnim sztywnym podjeździe okrążenia, przed wjazdem na „kamienną rzeź” – ostatni fragment techniczny po kamieniach zaraz przed bramą start/meta. Do tego na kole Marka atakował inny zawodnik, z którym tasowałem się przez poprzednie dwa kółka. Ten atak na szczęście udało mi się odeprzeć i niezagrożony dojechałem do mety. Z dublem, ale jednak nie tracąc kolejnej pozycji w ostatniej chwili. Trochę miałem do siebie żal, że nie wjechałem na kolejne okrążenie. Że nie usłyszałem dzwonka. Jednak czułem wewnątrz satysfakcję, bo pojechałem co mogłem i dawno nie czułem się tak wykończony po zejściu z roweru.

fot. Mitutoyo DEMA PWR Team 
Jak się okazało już po zjechaniu na bazę, wyścig ukończyłem na 22 miejscu! Co jest jednoznaczne ze zrealizowanie postawionego sobie na początku sezonu celu. Zdaję sobie sprawę, że pozycja mimo to rewelacyjna nie jest, bo lokata w TOP15 to by było coś. Ale do tego też dojdzie. Może za rok? :P Niemniej jak na pierwszy start w karierze na imprezie takiej rangi jak krajowy czempionat, z tak mocną obstawą jestem zadowolony. Na pewno jednym z wniosków jakie wyciągnąłem, to konieczność startów w imprezach punktowanych przez PZKol, co da lepsze miejsce przy rozstawianiu na starcie. Ale to za rok. Na ten sezon jeszcze istotnym będzie przestanie psucia momentu startu…
fot. Mitutoyo DEMA PWR Team

Po mistrzostwach przede wszystkim chcę podziękować teamowi i sponsorom Mitutoyo, Dema Bicycles, AMP Polska, Brubeck i KTJ Kolor za wsparcie, dzięki któremu miałem możliwość wystartowania w tym wyścigu. Również podziękowania należą się kierownikowi ekipy, który wypruł sobie żyły na bufecie i dzięki niemu dało się przejechać wyścig w tych tropikalnych warunkach. Oraz trenerowi Gregoremu, który tak rozplanował przygotowania, że pomimo bomby po wyścigu etapowym na chwilę przed, byłem w ogniu na Mistrzostwach! I wszystkim kibicom, którzy swoim dopingiem przyczynili się do tego, że miałem ochotę wykrzesać z siebie jeszcze więcej. Może wynik nie powala, ale obiecuję, że za rok będzie lepiej!



Mam nadzieję, że dało się przebrnąć przez kolejny, ale jednak jakby pierwszy wpis ;) Sezon trwa, coś jeszcze planuje tu zamieścić. Ale póki co chwila luzu i od kolejnego tygodniu ruszamy dalej z pracą, bo jeszcze kilka wyścigów przede mną ;)


Kategoria XCO, zawody

VII Zielonogórskie Grand Prix MTB Amatorów 2013 - Drzonków - start

  • DST 38.88km
  • Teren 38.88km
  • Czas 01:34
  • VAVG 24.82km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • HRmax 187( 93%)
  • HRavg 179( 89%)
  • Kalorie 1665kcal
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt Biała Dama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 września 2013 | dodano: 02.10.2013

Ostatnia niedziela lata 2013 i mój ostatni start w Zielonogórskim GP MTB w Drzonkowie, ostatnia walka o punkty i ostatnia szansa na najwyższy stopień podium. W zasadzie na starcie stanąłem z zamiarem walki wyłącznie o zwycięstwo. Wszystko szło po mojej myśli i zapowiadało się na walkę o pierwsze miejsce, do czasu... Końcówka drugiego okrążenia i taśma wplątująca się w napęd zmusiła mnie do postoju. Wyrwanie jej z kasety i wózka przerzutki spowodowało utratę wywalczonej pozycji. Po zaciętym finiszu o 2-3 miejsce, muszę się zadowolić drugim miejscem w swojej kategorii oraz piątym open. Cóż... Sezon kończę z mieszanymi uczuciami i wyjechanym trzecim miejscem w klasyfikacji generalnej.

Oficjalny czas: 1:34:08
Miejsca:
M2: 2
OPEN: 5

Klasyfikacja generalna:
M2: 3
OPEN: 9


Kategoria XCO, zawody

V edycja AZS MTB Cup - Zabrze - start

  • DST 16.98km
  • Teren 16.98km
  • Czas 01:18
  • VAVG 13.06km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 183( 91%)
  • HRavg 176( 88%)
  • Kalorie 1344kcal
  • Podjazdy 45m
  • Sprzęt Biała Dama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 września 2013 | dodano: 17.09.2013

Słów kilka po starcie w finałowej edycji AZS MTB Cup 2013 w Zabrzu. Planem było wejść na podium po wyścigu, a także utrzymanie 3-go miejsca w generalce AZS Mężczyzn i wejście z 4-go na 3. w U-23 mężczyzn.
"Co do startu w Zabrzu, nie mogę być w pełni zadowolony. Fakt, walczyłem od startu do mety wyciskając z siebie ile się da, ale... Fatalny start, po którym na pierwszej nawrotce spiąłem się z innym zawodnikiem, tracąc przy tym kilka pozycji. Do tego ewidentnie doszedł brak dobrej rozgrzewki, noga zaczęła kręcić dopiero na 3 z 9 moich okrążeń(przewidziane było 10, ale niestety zostałem zdublowany) i od tego momentu zacząłem się przesuwać do przodu. Runda choć dość płaska, to z kilkoma krótkimi acz sztywnymi podjazdami i wieloma nawrotkami, dała się we znaki. Ostatecznie po nieco ponad 1h18min jazdy zająłem 5. miejsce w swojej kategorii i plan minimum, który sobie postawiłem na ten start, zrealizowałem połowicznie. Udało się obronić 3. miejsce w klasyfikacji generalnej AZS Mężczyzn, ale spadek z 4. na 5. w U-23 Mężczyzn nie napawa radością :( Niemniej, seria AZS MTB Cup dobiegła końca i zrobiłem co mogłem, aby jakoś w niej zaistnieć. Co mniej lub bardziej się udało. Teraz pozostaje tylko czekać do przyszłego sezonu i wykrzesać z siebie jeszcze więcej w bardziej wymagającej kategorii Elita."

Oficjalny czas: 1:18:32
U-23 Mężczyzn: 5
AZS Mężczyzn: 7

Klasyfikacje generalne:
U-23 Mężczyzn: 5
AZS Mężczyzn: 3(!)


Kategoria XCO, zawody

start - PP Złota Wstęga - Złoty Stok

  • DST 17.27km
  • Teren 17.27km
  • Czas 01:42
  • VAVG 10.16km/h
  • VMAX 35.10km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 183( 91%)
  • HRavg 174( 87%)
  • Kalorie 1728kcal
  • Podjazdy 159m
  • Sprzęt Biała Dama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 31 sierpnia 2013 | dodano: 17.09.2013

To był ciężki wyścig. Trudna runda zarówno fizycznie, jak i technicznie. Leżałem na każdym z 4 kółek, co pewnie odczuje dopiero jutro. Dojazd do mety dopiero na 3 miejscu pozostawił jednak nieprzyjemny niedosyt :( Choć satysfakcja z pokonania, jak dla mnie, tak trudnej pętli, każdego z zaserwowanych niemal pionowych zjazdów i całego dystansu, daje odrobinę satysfakcji.
Sprzętowo też wypada zrobić odpowiedni bilans:
1x kapeć z przodu(jeszcze na rozgrzewce, całe szczęście)
1x urwana manetka blokady widelca(również rozgrzewka)
1x zajechane klocki w tylnim hamulcu

Oficjalny czas: 1h42min17sek
AMATOR Mężczyźni: 3


Kategoria XCO, zawody

III edycja AZS MTB Cup - Wierchomla - start

  • DST 10.38km
  • Teren 10.38km
  • Czas 01:00
  • VAVG 10.38km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 188( 94%)
  • HRavg 181( 90%)
  • Kalorie 1093kcal
  • Podjazdy 588m
  • Sprzęt Biała Dama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano: 20.08.2013

Jak to w serii AZS MTB Cup, organizacja była na wysokim poziomie. Szkoda tylko, że frekwencja nie dopisała. Niewiadomą po dwóch poprzednich edycjach była pętla. Mogła być bardzo ciekawa jak w Zieleńcu albo z kategorii tych, które chce się jak najszybciej zapomnieć jak w Kluszkowcach. Okazała się znaleźć gdzieś pomiędzy rewelacją, a tragedią. Samo umiejscowienie rundy zapowiadało ciężkie ściganie. Pętla poprowadzona w górę i dół po stoku narciarskim zapowiadała trasę wymagającą kondycyjnie. Jednak zjazd poprowadzony fragmentem trasy do DH dodatkowo z zrobionymi ciasnymi agrafkami w szybkich jej fragmentach, dawał frajdę i nie pozwalał ani na chwilę odpuścić. Dodatkowo start w południe przy bezchmurnym niebie i tylko z koło 15m fragmentem w cieniu na szczycie zapowiadał nie lada przeprawę. Do startu zostałem wyczytany jako drugi zawodnik, także miałem przywilej startu z pierwszej linii. Jednak wciąż była świadomość tego, że za moimi plecami jak i w tej samej linii stoją gotowi do walki mocni zawodnicy. Po gwizdku sędziego rozpoczęło się ściganie. Mimo tego, że od startu pięliśmy się w górę stoku tempo było mocne i stawka szybko się rozciągnęła. Pierwszy podjazd starałem się jechać możliwe mocno, ale wciąż nie zapominając o tym, żeby nie przepychać pedałów nadmiernie siłowo. Dzięki równej i mocniej jeździe po pokonaniu pierwszego podjazdu(przyp. i pierwszej połowy pętli) znajdowałem się w okolicy 2-3 miejsca w kategorii. Przed rozpoczęciem zjazdu wyprzedził mnie zawodnik z KS Luboń Skomielna Biała tym samym spadając na 4 miejsce. Zjazd pokonywałem trochę zbyt zachowawczo i rywal mi uciekł. Jednak na początku 2 rundy zbliżyłem się do zawodnika z WKK, który miał chwilowe problemy ze sprzętem, w ostateczności mijając go na szczycie i wracając na 3 miejsce. Przez kolejne 2 okrążenia utrzymywałem się przed nim, jednak na początku 5 pętli straciłem pozycję. Nie dając za wygraną w połowie podjazdu doszedłem do niego i minąłem go. Niestety zabrakło sił na stworzenie jakiejkolwiek przewagi i wjeżdżając na zjazd minął mnie i uciekł. Znów zbyt zachowawczo pokonany zjazd, poskutkował utratą cennych sekund. Ostatnie okrążenie pokonałem na przeżycie, kompletnie brakło sił do nawiązania jakiejkolwiek walki, do tego doszła masa błędów i przestrzelonych zakrętów na zjeździe ostatecznie przecinając kreskę jako 6 zawodnik i 4 w U-23 oraz klasyfikacji AZS. Po wyścigu pozostaje jednak niedosyt, bo wystarczyło tylko trochę bardziej się „zagiąć” i mógłbym wskoczyć na podium. Jednak czasy poszczególnych okrążeń były równe i średnie tętno było niewiele niższe od maksymalnego, także niewiele więcej mógłbym wycisnąć. Świetny wyścig pojechali Patryk, Rafał i Łukasz dominując w nim bezapelacyjnie. Gratulacje Panowie! Bez wątpienia pozostaje również fakt, jak wiele zawdzięczaliśmy podczas tego startu sprawnej obsłudze na bufecie, która pomimo palącego słońca przez cały czas niestrudzenie podawała bidony, żele i wodę do polewania. Wielkie dzięki dziewczyny! Również gratulacje dla Basi, która świetnie sobie poradziła z tą piekielnie trudną górą w ostateczności stając na podium w każdej interesującej ją kategorii!
W liczbach wygląda to następująco:
Czas: 1:01:01
U-23 Mężczyzn: 4
AZS Mężczyzn: 4
P.S. Mimo wszystko zdobycie drużyną pucharu było satysfakcjonujące :)


Kategoria XCO, zawody

Świdnica Grand Prix MTB - start

  • DST 18.24km
  • Teren 18.24km
  • Czas 01:00
  • VAVG 18.24km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 186( 93%)
  • HRavg 180( 90%)
  • Kalorie 1069kcal
  • Podjazdy 127m
  • Sprzęt Biała Dama
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 sierpnia 2013 | dodano: 20.08.2013

Na starcie stanąłem w 3 rzędzie, wraz z pozostałymi osobami z kategorii. Wiedziałem, że mam 2 poważnych rywali z BodyiCoach Team. Plan był taki, żeby utrzymać im koła. Niestety od startu plan legł w gruzach... Fatalnie stanąłem i osoby przede mną przespały start, a rywale wyrwali do przodu. Musiałem przebijać się z końca stawki po "okrążeniu rozbiegowym". Mijając kolejnych zawodników, po pierwszym okrążeniu byłem gdzieś w okolicy połowy stawki OPEN i miałem przed sobą jednego z zawodników BodyiCoach, a w oddali jechał drugi. Po zjechaniu pierwszego dropa, znalazłem się na kole zawodnika. Niestety drugi z nich już zniknął. Na podjeździe zrzuciłem ząbek niżej i minąłem rywala, również zrywając go. Drugi drop, kolejny podjazd i jazda solo równym tempem. Niewiele dało się zrobić w kwestii dogonienia drugiego z chłopaków. Nie wiedząc który jestem, starałem się jechać ile fabryka dała. Płaskie odcinki pokonywane możliwie szybko na wybijających nierówności, których na polach masa. Podjazdy jechane mocno, nie zapominając o kadencji i zjazdy na których nie dotykało się klamek. Oczywiście nawrotki na śliskiej trawie lub rozsypanej korze wymuszały zachowanie 100% koncentracji. Także dwa spore dropy, które najechane z odpowiednią prędkością dawały mega frajdę i długie loty, wymagały zachowania zimnej krwi. No i oczywiście usłyszenie gdzieś z boku "WOOOW" w czasie Twojego lotu, nakręcało do mocniejszej jazdy :P
W efekcie większość okrążeń wyścigu przejechałem solo, wciąż uważając żeby nie stracić pozycji, a tylko zyskiwać. Do mety dojechałem nie będąc zdublowanym. Co na tak krótkiej pętli, uważam za swój osobisty mały sukces :) No i oczywiście dowożąc z bezpieczną przewagą 2. miejsce w kategorii OPEN!
W liczbach:
Czas: 0:59:48
OPEN: 2


Kategoria XCO, zawody