VI Zielonogórskie Grand Prix MTB Amatorów 2012 - Świdnica - start
-
DST
33.12km
-
Teren
33.12km
-
Czas
01:20
-
VAVG
24.84km/h
-
VMAX
43.40km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRmax
188( 94%)
-
HRavg
180( 90%)
-
Kalorie 1424kcal
-
Sprzęt Biała Dama
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kąpielom błotnym mówimy stanowcze NiE
© wasp91zg
Start tym razem odbył się pod Zieloną Górą w Świdnicy. Są tam ładne tereny i trzeba przyznać, że wykorzystano ich potencjał szykując fajną trasę. Oto jej PROFIL Od początku długi podjazd, który z każdym metrem robił się troszkę sztywniejszy, po czym szybki i szeroki zjazd przerwany singlem, który wybijał plomby z zębów.
Ciekawy byłem co mi ten start przyniesie, bo zupełnie nie byłem przygotowany. Ba, obudziłem się zmęczony jak po całym dniu pracy:/ Jednak trzeba się brać w garść i wykrzesać ile się da z tego co się ma.
Także z pozytywnym nastawieniem poczyniłem stosowne przygotowania i wybrałem się na miejsce startu. Niestety samodzielne, bez dopingu, a szkoda. Przed startem uciąłem sobie jeszcze pogawędkę z zawodnikiem „Dream Teamu” i udałem się na kreskę.W oczekiwaniu na upragniony start
© wasp91zg
Stałem na pograniczu drugiego i trzeciego rzędu, więc nie było źle:) Po puszczeniu zawodników zaczęło się przedzierani do przodu. Ciekawym było wyjście z pierwszego zakrętu na drugiej pozycji. Niestety nie potrwało to długo i chwilę później łyknęło mnie trzech zawodników. Dwóm z nich utrzymałem koła do końca pierwszego podjazdu, a później jechałem sam. W tym momencie zaczęły pojawiać się problemy. Mianowicie po osiągnięciu szczytu zacząłem tracić oddech, a z nóg zeszło wszystko:/ Tak dojechałem do mety. Najprawdopodobniej sam też się wykończyłem psychicznie, bo ciągle w duchu sobie powtarzałem, że jestem 5. No i stało się, bo zaczęli mnie mijać kolejni zawodnicy. Najgorsze w tym było to, że objeżdżali mnie bez najmniejszego problemu i wysiłku(tak to wg mnie wyglądało), kiedy ja walczyłem o każdy obrót korb. Tak więc na drugim kółku spadłem daleko do tyłu stawki i raz pomyliłem trasę przez swoje gapiostwo…
Ale nie poddawałem się, chociaż miałem taką głupia myśl. Zwłaszcza pokonując podjazd z ciągłymi skurczami raz w prawej, raz w lewej łydce. Ewidentne zmęczeniówki, co za tym idzie… Moje obawy o brak treningu spełniły się…Prawa, lewa, albo obie jednocześnie gryzły
© wasp91zg
Tak też próbując podczas podjazdu naciągać łydki i przestając na chwilę kręcić toczyłem się(dosłownie) dalej:/ W końcówce też brakło sił do walki na finiszu. W skrócie: tragiczny start, ale niosący ze sobą mnóstwo nauki.
Ukończyłem dość żenująco, bo:
OPEN 15/68
M2 6/11
Notując łączny czas 1:20:29 i na poszczególnych okrążeniach(wraz z miejscami)
1) 0:15:02/5
2) 0:16:30/14
3) 0:16:24/14
4) 0:16:27/14
5) 0:16:06/15
Koniec końców trochę upadłem w generaliach, ale wyścigi jeszcze przede mną, będzie o co walczyć i na co pracować podczas treningów:
OPEN: 8 (2630pkt)
M2: 3 (2804pkt)prawie jak podium :/
© wasp91zg
Kategoria XCO, zawody