trening- XC
-
DST
27.09km
-
Teren
26.02km
-
Czas
01:25
-
VAVG
19.12km/h
-
VMAX
44.33km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
HRmax
187( 93%)
-
HRavg
148( 74%)
-
Kalorie 1094kcal
-
Sprzęt Biała Dama
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak co czwartek, w sumie co wtorek też by wypadało, trening z klubem. Chęć była na mocniejszą jazdę w grupie, jednak rozsądek przed treningiem podpowiadał, że znów będzie znaczna część treningu poświęcona młodym. I tu miła niespodzianka, bo młodymi się zajmować nie musiałem. Także jazda fajnym tempem i w grupie pozwala ciekawie potrenować. Ogólnie czułem się mocno po ostatnich dniach w zgorze, pomimo spartaczonych treningów XC na własne życzenie... Aczkolwiek tempo z początku nie było tak mocne, ogólnie nie urywało dupy. Większość czasu jechało się we trójkę dając sobie krótkie zmiany i już. Jedynie Pepin wkurzał swoim wchodzeniem na drogę i ciągłym komentarzem "jedź w grupie, jedź w grupie", czy dojeżdżając do młodych, a w zasadzie dublując ich po raz kolejny "o! to twoja grupa, jedź z nimi". Szkoda, że koła nie trzymali na podjazdach i znów dojeżdżając do niego słuchałem "masz jechać w grupie, masz być sparingpartnerem"... Już mnie zaczynała krew zalewać... Jak być sparingpartnerem, jak kuźwa nie trzymają koła, ba nawet nie próbują... Tym bardziej, że ja aż taki cholernie mocny nie jestem... Cóż, co się nadenerwowałem to moje. Jednak później jakieś rozmowy podczas przerwy(tak na treningu są przerwy, wiem paranoja) i trochę śmiechu rozluźniały nerwy. Dopóki znów nie było zjebki, że psuje się trening :/ Zabawnym jak dla mnie było dwukrotne rozwalenie sobie tego samego kolana... Pierw nieuwaga i zahaczenie nim o skręconą kierownicę, później na zjeździe. Ta druga sytuacja, przekomiczna. Nie byłem dobrze wpięty, koło wpadło w rynnę na zjeździe i drugi pedał zahaczył o schodek... Ech, gdyby nie ten schodek to bym odratował, ale cóż. Szlif na kolanie jest. Mały, bo mały, ale uwidocznił moje gapiostwo. Druga sprawa, to w piękny sposób pokazałem jak tego zjazdu nie należy pokonywać :P Na koniec sprawdzianik, wyścig na 4 kółka po płaskiej rundce z jednym "podjazdem". Myślałem, że znów będę pilnował grupy, a tu kolejna niespodzianka, wziąłem w nim udział :) Cóż, z racji tego, że gapiostwa nigdy za mało... Oczywiście grupa wystartowała, jak zmieniałem na odpowiednie przełożenie. Klasycznie :P Jednak straty się odrobiło i koniec końców dojechałem 3. Po wszystkim uciechą dla wszelkiej maści robali było moje kolano, które jeszcze nie zdążyło przyschnąć... Muszki, komary itp. uwielbiają krew :/
Także trening fajny, zmęczyłem się, poznałem trochę lepiej ludzi z klubu. Wyglądało to dość ciekawie, bo intensywność oceniłbym na umiarkowaną. Jedynie miejsca za mało na taką ilość osób i tak różny poziom wytrenowania. Ale nie można mieć wszystkiego.
Oraz krótki film i pokaz prawdziwego rowerowego skila :)
Kategoria trening