start - Bike Maraton Wrocław
-
DST
54.24km
-
Teren
54.24km
-
Czas
02:04
-
VAVG
26.25km/h
-
VMAX
48.10km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
186( 93%)
-
HRavg
178( 89%)
-
Kalorie 2171kcal
-
Podjazdy
238m
-
Sprzęt Biała Dama
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start we Wrocławiu. Nie mogę go zaliczyć do udanych. Z założeń zrealizowałem tylko ramy czasowe. Do tego wyścig po płaskim, w czym nie czuję się najlepiej. Nocne i poranne opady deszczu rozmoczyły trasę i znów trzeba było kosztować kąpieli błotnych. Noga jakoś podawała, ale ewidentnie brakło czegoś pod górę i strasznie się wypompowałem na płaskich odcinkach. Aż dziw bierze. Dwa razy nie zapanowałem nad rowerem w koleinach z błotem, czego skutkiem był uślizg przedniego koła. O ile za pierwszym razem żadnych większych strat nie poniosłem, poza wbiciem kierownicy w kostkę. O tyle za drugim razem na 10km przed metą uciekł mi pociąg, w którym jechałem. Tym samym tracąc pozycje i możliwość walki na mecie, bo profil nie sprzyjał samotnej jeździe. Z plusów to na trasie dogoniłem kolegę z teamu i jakoś więcej motywacji było do mocnej jazdy. Później najechaliśmy na kolejnego z teamu, który zawrócił się po pomoc dla gościa leżącego w rowie. Także przez pewien czas jechało się jakoś lepiej z ludźmi z teamu. Niestety jeden mnie, i część grupy, urwał na jednym asfaltowym podjeździe. A drugiego straciłem po drugiej głupiej glebie. Do mety dojechałem zniszczony ciągłym napi****aniem w korby. Dodatkowo z żalem do organizatora, że wyciął "porośiowy zjazd"... Miłą niespodzianką było też to, że nie złapały mnie żadne skurcze. Raz próbował podgryźć, ale nie było to to co w głuszycy.
W suchych liczbach prezentuje się to następująco:
międzyczas/miejsce:
1) 00:42:56 / 46
2) 01:08:05 / 47
3) 02:04:01 / 43
Pozycje:
OPEN 43/583
M2 17/143
/1058471
Także słabo, bardzo słabo. Trzeba się wziąć za siebie i zacząć bardziej zaginać zarówno na treningach, jak i na startach, jeśli chce coś ugrać właśnie na wyścigach.
Kategoria XCM, zawody